środa, 28 sierpnia 2013

Koło ratunkowe w wersji dla niemowlaka ;-)

Mamy maluchów znają pewnie te chwile, gdy do kąpieli/kolacji/spania zostało jeszcze kilkadziesiąt minut a dziecko wcale nie chce radośnie się bawić. Marudzi, jęczy, płacze i chce na ręce do mamy, a kiedy już mama je trzyma to znowu marudzi, jęczy i płacze... Ostatnio tak wyglądał u nas jeden z wieczorów i kiedy zastanawiałam się jak przetrwać, przypomniało mi się koło ratunkowe z ostatniego wpisu na blogu. Nie minęły dwie minutki i już było gotowe koło ratunkowe w wersji dla niemowlęcia. Duża, metalowa taca i cztery szklane kamyki - to wszystko, czego było potrzeba, żeby moja córka zmieniła się nie do poznania!
Taca była jej już znana (Klara ma za sobą różne zabawy z lustrami, których nigdy nie udało mi się pokazać), ale teraz miała też kamyki. Nie były to te same, z których układali chłopcy. Malutka dostała większe i każdy miał inny kształt i kolor. I tak ślicznie dzwoniły gdy rzucała nimi na tacę.

metalowa taca+szklane kamyki=raj dla malucha

Och, ja po prostu uwielbiam, gdy z czegoś co już mam w domu, powstaje taka super zabawka dla malucha, która równocześnie zajmuje i rozwija. No nic na to nie poradzę, że mnie to cieszy ;-)

DOPISEK: Po komentarzach Eli i Gosi, postanowiłam dopisać o ważnej rzeczy. Maluchy wszystko wkładają do buzi i Klara nie jest w tej kwestii żadnym wyjątkiem. Kamyki, które jej dałam były dosyć duże i musiałaby się postarać, żeby je połknąć, ale jednak byłoby niebezpieczne zostawić ją samą z tym zestawem. Dlatego cały czas byłam z nią i czuwałam nad przebiegiem zabawy. Pozwalałam poznawać ustami i językiem, ale natychmiast reagowałam gdy próbowała wkładać kamyczki do ust.
Nasze koło ratunkowe zawiera drobne elementy. Do użytku tylko pod ścisłą kontrolą!


środa, 14 sierpnia 2013

Koło ratunkowe

Są takie chwile w życiu rodzica, kiedy chciałoby się użyć paralizatora wobec własnych dzieci. Z różnych względów, zrobić się tego nie da ;-) Gdy więc chłopcy wariują a ja nie mogę wyjść z nimi z domu (bo np. Klara właśnie zasnęła), ani się nimi zająć (bo np. gotuję obiad), szukam jakiegoś koła ratunkowego w postaci wyciszającego zadania. Ostatnio wyjęłam nasze lusterka, szklane kamyki i poprosiłam, żeby coś ułożyli.

ręka Spiderman'a

miecz świetlny

Luke i Lord Vader w trakcie walki mieczami

I wiecie co? Zadziałało, dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. Nie tylko zajęli się na chwilę, ale koncentracja i skupienie jakiego wymagało od nich to zadanie, sprawiły, że po skończeniu byli jak nowi ;-) Zrelaksowani i SPOKOJNI. Przestali się bić i kłócić a Klara mogła się wyspać. Raz jeszcze spokój rodzinny został uratowany ;-)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Lipiec w mieście

Tak się złożyło, że dwa ostatnie tygodnie lipca spędziliśmy w mieście. Tęskniąc za wodą, lasem, plażą i tym wszystkim z czym związane są "prawdziwe" wakacje, szukamy dostępnych nam atrakcji. Odwiedzamy muzea i biblioteki, zwiedzamy miasto, robimy pikniki w parku, korzystamy z placów zabaw. Ale spędzamy też dużo czasu w domu. Mikołaj zażądał urlopu od nauki a ponieważ mnie też ogarnęło wakacyjne lenistwo, ochoczo się zgodziłam. Niemniej jednak nie da się leżeć i nic nie robić. Przynajmniej, mając w domu dwóch żywiołowych chłopców ;-)

Zrobiliśmy całą serię eksperymentów, badając gęstość różnych cieczy. Oglądaliśmy ten filmik i robiliśmy te eksperymenty samodzielnie. Sprawdzaliśmy czy temperatura zmienia gęstość wody, jaki wpływ na tę właściwość ma sól (popularny eksperyment z jajkiem w wodzie słodkiej i słonej). Fantastyczna zabawa dla naszej trójki i mnóstwo nauki dla każdego z nas. Zwłaszcza dla mnie ;-)

ciecze o różnej gęstości

ocean w butelce czyli woda i olej

woda gorąca i zimna (efektownie wygląda w trakcie)

Bawimy się w różne zabawy z mojego dzieciństwa. Nauczyłam chłopców zabawy "Cisza na morzu, bałwan śpi..." i w Pomidora. Obie stały się hitem w naszym domu. Poza tym nazbieraliśmy jarzębiny i nawlekaliśmy korale - przez kilka dni z rzędu! Bardzo im się spodobało ;-)

przed pracą...

...i w trakcie nawlekania

Zrobiliśmy samoloty, które podpatrzyłam tutaj:

samolot - dwupłatowiec

a następnego dnia Mikołaj swój samolot przerobił na myśliwiec z Gwiezdnych Wojen:

R2D2 w myśliwcu

Obserwowaliśmy, znalezione martwe owady:

co to za owad?

Zachęceni tym wpisem dmuchaliśmy pianę. Z mydła nam się nie udało, dopiero płyn do naczyń zdał egzamin ;-)
chwila wspólnej radości

Gotujemy i pieczemy. Dużo. Wciągam chłopców do pomocy, kiedy tylko mogę, np. Mikołaj obcinał końcówki fasolki szparagowej do zupy. Zadanie bardzo mu się podobało, dumny był, że używał prawdziwego noża, ale i tak zupy z fasolką jeść nie chciał. No chyba, że w wersji zupa-krem. Czyli tak jak zjada większość zup ;-)

"używam prawdziwego noża!"

Dodajcie do tego niekończące się chwile spędzone podczas rysowania lub robienia papierowych mieczy świetlnych (codziennie powstają nowe!), typowe zabawy-walki między braćmi oraz długie godziny wspólnego czytania książek (teraz czytamy m.in. "Pojedynek' A. Maleszki) i łatwo się okaże, że mamy zajęte całe dnie. I dobrze. W końcu "coś" trzeba robić ;-)

czwartek, 1 sierpnia 2013

Koszyk ze skarbami/ Treasure basket

Dziś kolejne zabawy dla maluszka z cyklu Montessori - koszyk ze skarbami. To jedna z najwspanialszych zabawek jakie można wymyślić dla niemowlęcia, "edukacyjna" sto razy bardziej niż wszystkie markowe zabawki dla bobasów. To po prostu koszyk wypełniony przedmiotami codziennego użytku. Takie proste.
Spotkałam się z dwoma rodzajami koszyków: jedna szkoła mówi o wrzuceniu do środka 15-20 przedmiotów, wykonanych z różnych, najlepiej naturalnych materiałów. Druga mówi o koszykach, które zawierają przedmioty z jakiejś konkretnej kategorii np. przedmioty okrągłe/ szorstkie/ przedmioty kuchenne/ przybory toaletowe etc. Takie tworzenie kategorii jest moim zdaniem zabawniejsze (dla mamy;-)) i bardzo pomocne dla starszych niemowląt po 9 m-cu życia. Można tworzyć takie koszyki jako pomoc do rozwoju języka, ale to już osobna zabawa (świetna sprawa dla dzieci dwujęzycznych!).
Poniżej dwa "najpierwsze" koszyki, które przygotowałam dla Klary - jak widać, nie udało mi się uniknąć plastiku, ale robię postępy ;-)

koszyk "jajka"
Jajka były: plastikowe, kamienne, drewniane i z jakiejś leciutkiej masy. Szkoda, że nie miałam jajka z filcu lub włóczki, byłoby świetnym dopełnieniem.

koszyk "łyżeczki"

Ten koszyk powstał w jakieś 30 sekund - po prostu otworzyłam szufladę ze sztućcami i wrzuciłam łyżeczki do środka. W zestawie metalowa, drewniana i trzy różne plastikowe (znów plastik, ale pocieszam się, że skoro karmię Klarę metalową łyżeczką to plastikowa jest dla niej czymś nieznanym...)

Koszyki ze skarbami przygotowuje się dla dzieci około 7 m-ca życia - warunkiem jest samodzielne siedzenie (czyli takie, gdy maluch siedząc bez podparcia jest w stanie manipulować przedmiotami). Ich głównym celem jest umożliwienie poznawania otoczenia, do którego dziecko nie jest w stanie samodzielnie dotrzeć.
misz-masz

Celem nie jest zwykłe zabawienie dziecka czy danie mu zajęcia, aby w spokoju coś zrobić. Koszyki przygotowujemy aby pomóc dziecku w poznawaniu świata. Aby z szacunku dla niego jako istoty ludzkiej, zaspokajać jego potrzeby rozwojowe, dlatego w koszykach powinny znaleźć się prawdziwe przedmioty (nie zabawki) z drewna, metalu, kamienia, szkła, materiału. Tam gdzie to możliwe strać się unikać plastiku (szczerze mówiąc: tę zasadę przeniosłabym na całe życie). Wybierając przedmioty do koszyka należy pamiętać o bezpieczeństwie - każdą rzecz maluch włoży do buzi, nie może więc zawierać ostrych krawędzi, czy małych elementów. I zawsze bądźmy obok dziecka, gdy poznaje ono swoje skarby. Można nazwać, to co maluch ma w rączce, ale głównym celem jest samodzielne eksplorowanie. Niemowlę dotyka, potrząsa, uderza, stuka, słucha, smakuje, wącha - słowem poznaje wielozmysłowo. I tylko takie poznanie pozwala na tworzenie się w jego umyśle nowych pojęć. Mama w tym czasie może usiąść i obserwować. Ja mogłabym to robić godzinami!

Jeśli potrzebujecie podpowiedzi co włożyć do koszyka wystarczy "wygooglać" hasło: treasure baskets. Oczopląsu można dostać od pomysłów. Ale moim zdaniem najlepiej przejść po swoim domu (ewentualnie Dziadków;-)) i zobaczyć co można by zaoferować swojemu Maleństwu.
Gdy widzimy, że pewne przedmioty "znudziły się" dziecku, zastępujemy je nowymi - najwyraźniej na tym etapie rozwoju nie mają mu nic do zaoferowania. Za jakiś czas włóżmy je z powrotem, niemowlę zmienia się i rozwija się zaskakująco szybko, będzie więc miało szansę poznawać dane przedmioty na innym poziomie. Powtarzanie jest kluczem do uczenia się na każdym etapie życia!

Taki koszyk zwany pudełkiem niespodziankę, można zobaczyć TUTAJ na drugim zdjęciu. Przy okazji kilka innych zabaw dla niemowląt ;-)

TUTAJ można zobaczyć koszyki z Tominowa.

TUTAJ fantastyczne koszyki dla małego Rysia.

I jeszcze TUTAJ w roli koszyków pudło.

I kolejne koszyki TUTAJ.

P.S. Jeśli ktoś jeszcze robił takie koszyki dla swojego dziecka i opisał je na  blogu, to podajcie proszę namiary - chętnie wkleję linki do polskojęzycznych stron i blogów!